Drukuj

Poem o kocyku...

 

Taka jestem dziś leniwa….

Trudno podnieść lewą nogę, prawej dłuższy czas nie mogę.

Wiem,  usiądę sobie chwilę jak na kwiatku, dwa motyle.

Cóż i znowu chyba leżę, no tak znowu, ja nie wierzę.

Może wstanę energicznie raz dwa trzy, otwieram oczy….

Ale cóż jak sen pewnie zamroczy to spętane, biedne ciało, flanelową mą piżamą…

Albo przejdę się powoli po pokoju w mym kocyku, jak w dziecięcym pajacyku…

Koc jest bardzo elegancki, ciepły, miły i wygodny…

Na ten pierwszy dzień tygodnia, wręcz niezbędny no i modny…

Więc zarzucam go na plecy i jak Zorro w pelerynie

Idę marzyć o ….pierzynie

Dobranoc….